t

piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 5

- Oj, musiałaś coś pomylić! Ja ciągle żyję! - zaśmiał się Diabeł próbując odwrócić uwagę Hermiony od Draco'na.
- Zamknij się - wycedziła i wyciągnęła dłoń w stronę Draco - Różdżka!
- Dobra, dobra - blondyn podał różdżkę dziewczynie, która szybko odwróciła też zaklęcie rzucone na Ginny i chyba zamierzała wstać od stołu Slytherinu - Nie możesz teraz odejść - zaśmiał się ślizgon.
- A to niby czemu? - Hermiona zapytała nie dowierzając mu, ale mimo to nie odeszła od stołu i czekała na odpowiedź.
- Bo właśnie przyszedł dyrektor, który chyba ma zamiar coś powiedzieć, a ty nie jesteś na tyle niekulturalna, aby wstawać od stołu kiedy dyrektor mówi, prawda?
- Co ty możesz wiedzieć o dobrym wychowaniu, Malfoy? - prychnęła oburzona Hermiona, ale nie wstała jednak od stołu.
- Żebyś się zdziwiła, ale dużo. Rodzice mnie dobrze wychowali, nawet nie zdradzam moich dziewczyn, tylko z nimi zrywam zanim zwiążę się z kolejną - wyszczerzył się Malfoy.
- Jakiś ty dobry - Hermiona wywróciła oczami z poirytowaniem.
- Czyli, że nie zdradzanie oznacza dobre wychowanie? Dobrze rozumiem? - zapytał Blaise i nie czekając na odpowiedź zerknął w stronę Ginny, i powiedział - To ja chyba znam kogoś źle wychowanego.
- O co mu chodzi Ginny? - starsza z gryfonek natychmiast zauważyła spojrzenie bruneta.
Jej przyjaciółka była naprawdę świetna, ale nie w dotrzymywaniu tajemnicy. Nie umiała kłamać, więc Hermiona wiedziała, że za chwilę dostanie odpowiedź. Najwyraźniej tego dnia Ginewra nie była zbyt wylewna, ponieważ szybko nałożyła sobie owsiankę i zaczęła ją jeść.
- Pfe mam pfofęfcia - wydusiła z z ustami pełnymi owsianki.
- Naprawdę? Dziwne... - Hermiona chyba miała zamiar odpuścić, ale nagle zdała sobie sprawę, że przecież... - Gin! Ty nie cierpisz owsianki!
- Pfu! Masz rację! - krzyknęła Ruda i wypluła zawartość swoich ust z powrotem do miski.
Hermiona z obrzydzeniem obróciła się w drugą stronę.
- Hej - uśmiechnął się do niej Blaise Zabini.
Hermiona ze zdziwieniem spostrzegła, że nie był to jeden z wrednych, sarkastycznych lub złośliwych uśmiechów, które posyłali jej ślizgoni jako szlamie. To był zwyczajny, szczery uśmiech.
- Co ci jest, że się tak na niego gapisz? - zaśmiał się wrednie Malfoy.
Hermiona westchnęła. Co z tego, że jeden ślizgon się do ciebie uśmiechnie skoro cała reszta będzie tak samo wredna? Czyżby wyczuła w głosie chłopaka niepewną nutę? Nie... Po prostu już wariuje... Co będzie z nią za trzydzieści lat?
- Jakby ciebie, Malfoy obchodziło co jest takiej szlamie jak ja - odpowiedziała mu dziewczyna i uśmiechnęła się chamsko w stronę oburzonego, teraz, Malfoya - Blaise? Mógłbyś mi wytłumaczyć co miałeś na myśli mówiąc, że znasz źle wychowaną osobę?
- Od kiedy jesteście na ty? - zapytał Draco, ale jego przyjaciel i gryfonka go zignorowali.
- Miałem na myśli, że... - nie dokończył zdania, bo Dumbledore wstał od stołu nauczycieli i klasnął w dłonie.
- Moi drodzy - zaczął dyrektor - Wspomniałem już o tym wczoraj, ale ważniejszą część zostawiłem na dzisiaj. Odbudowaliśmy Hogwart po bitwie i tak samo powinniśmy odbudować zerwane więzi. Nie chodzi mi tylko o więzi zerwane przez wojnę - zaznaczył - Mam na myśli więzi zerwane ponad tysiąc lat temu! Długo dyskutowaliśmy o tym z nauczycielami, aż z g o d n i e uznaliśmy, że rywalizacja między domami jest ważna, ale nie w takim stopniu!
- Trudną znaleźć jest więź koleżeńską między uczniami Slytherinu i Gryffindoru lub Huflepuffu, i Ravenclavu.
Jakby to było dziwne - pomyślała Hermiona - Przecież nie mogą się przyjaźnić ludzie, którzy mają całkiem inne priorytety. Dla ślizgonów liczy się spryt, natomiast gryfoni kierują się odwagą i męstwem. Krukoni sądzą, że najważniejsza jest inteligencja i sprawiedliwość, puchoni uważają za to pracowitość. Jak tu się przyjaźnić?
- Dlatego, dla polepszenia więzi między wami - mówił dalej Dumbledore - wszystkie lekcje krukoni będą mieć z puchonami, a gryfoni ze ślizgonami...
Reakcja na słowa Dumbledore'a była natychmiastowo: przy stole Gryffindoru rozległy się oburzone krzyki, krukoni i puchoni wymieniali między sobą głośne, i często wredne komentarze, a przy stole Slytherinu... No cóż przy stole Slytherinu...
- Nie! - zajęczały zgodnie Kathie i jej koleżanki.
- To nasz pierwszy rok i mamy go spędzić z tymi napuszonymi lwami?
- Wiecie co? Mam  świetny pomysł jak rozkręcić naszą pierwszą lekcję! - Kathie zatarła ręce i pokazała dziewczynom, że mają się zbliżyć.'
- Na godryka! Malfoy! Ta dziewczyna jest taka jak ty! - krzyknęła Hermiona i ukryła twarz w dłoniach.
- Nieprawda! - oburzyła się blondynka - Ja jestem gorsza.
Ona i jej koleżanki zachichotały w wredny ślizgoński sposób. Hermiona przestała zwracać na nie uwagę , bo znowu zbiły się w grupkę i zaczęły coś knuć.
- Szkoda Wiewiórko, że jesteś od nas młodsza, bo nie będziemy się widywali na lekcjach. A mogłoby być tak ciekawie... - dręczył Ginny Blaise.
- Tak, za każdym razem jakbyś się do mnie przystawiał to dostałbyś w twarz - odpyskowała mu Ruda, ale Blaise'owi uśmiech nie schodził z twarzy.
- Skąd pomysł, że będę się do ciebie przystawiał, skarbie?
Miona nalała sobie kawy i obserwowała ich kłótnię, ale w pewnym momencie Blaise pochylił się w stronę Ginny, i coś do niej powiedział na tyle cicho, że Hermiona nic nie zrozumiała.
Najwidoczniej musiało to być coś nie przyjemnego, bo rudowłosa dziewczyna poczerwieniała. Wstała od stołu i syknęła do Hermiony:
- Idziemy!
- Teraz? - zapytała jej zdziwiona przyjaciółka, ale wstała i wraz z Ginewrą wyszła z Wielkiej Sali.
- O co w tym wszystkim chodzi?
Hermiona wprawdzie wyszła z przyjaciółką, ale dłużej nie wytrzymywała. Co łączyło jej przyjaciółkę i dziewczynę j e j przyjaciela z tym ślizgonem?
- Ginny! W co ty grasz? Myślałam, że jesteś z Harry'm, a tu nagle flirtujesz z jakimś ślizgonem!
- Wcale z nim nie flirtowałam! Chodzi o to, że... - przerwała nagle Ginny, kiedy zobaczyła dwóch chłopaków idących w ich stronę - Posłuchaj mnie, Miona! Wszystko ci wytłumaczę! Tylko ani słowa Harry'emu i Ronowi! Proszę! Muszę lecieć, pa!
Pocałowała Hermionę w policzek i uciekła. Do Hermiony dalej nie docierało co jej przyjaciółka wyrabia, ale nie miała czasu, aby się nad tym zastanawiać, ponieważ zaraz po ucieczce Ginny podeszli do niej Ron i Harry.
- Miona! Co tu się dzieje? Czemu Ginny gadała z tym chłopakiem?
- Lepiej! Co wy w ogóle robiłyście przy ich stole? - oboje z nich zadawało mnóstwo pytań.
- Długa historia - odpowiedziała im dziewczyna i westchnęła - Ale mogę się założyć, że chcecie usłyszeć ją całą, prawda?

* * *

- Fajne mieliśmy śniadanie, co nie?
- Tak, ale co łączy cię z małą Weasley?
Blaise i Draco wyszli już z Wielkiej Sali, i teraz kierowali się do sali transmutacji tylko sobie znaną drogą. Blaise na wspomnienie o dziewczynie natychmiast przyśpieszył.
- Nic nas nie łączy mam kogoś na oku i to nie jest Wiewióra!
- Niby czemu nie? Wiem, że to Weasley, ale mówiłeś, że twoja matka zaakceptowałaby gryfonkę  - zapytał Malfoy, a zaraz potem poczuł ochotę uderzenia samego siebie.
Czemu on próbuje wyswatać swojego przyjaciela z tą zdrajczynią krwi?
- Od kiedy to słuchasz mojej gadki? Poza tym nie chodzi mi o to, że Weasley jest gryfonką, a o to, że chodzi z Bliznowatym.
Draco zaśmiał się.
- Od kiedy interesuje cię, że dziewczyna jest zajęta? Starzejesz się?
Blaise był zdezorientowany.
- A od kiedy ty interesujesz się moimi związkami, co? Poza tym ja się nie starzeję, ja... yyyy... No nie wiem może staję się dorosły i kończę z rozbijaniem poważnych związków?
- Ta jasne i wcale nie flirtowałeś z nią podczas śniadania - zaśmiał się Draco i wszedł do sali do transmutacji - Ktoś taki jak ty nigdy nie będzie dorosły, wiesz?
Diabeł poszedł za nim i zajął miejsce w ostatniej ławce jak najdalej od katedry nauczyciela.
Draco usiadł na krześle obok niego i miał zamiar coś powiedzieć kiedy podeszła do nich dziewczyna o czerwonych włosach,
- Cześć Draco. Cześć Blaise. - Przywitał się z nimi dziewczyna.
- Siema Tracy - uśmiechnął się Blaise.
- To miejsce jest wolne? - zapytała.
Blaise i Draco wymienili zdenerwowane spojrzenia.
- Nie - odpowiedzieli naraz dziewczynie.
- Zazwyczaj siedzi tu Theo - zaczął Draco szukając wzrokiem Thedora Notta.
- Ale dzisiaj siedzimy z... yyy... no... z nią! Miona! Hermiona! Mionka! - wrzasnął Blaise na cały głos.
Hermiona, która właśnie wchodziła do klasy razem z Harry'm i Ronem odwróciła się zszokowana.
- Ale ty masz szczęście - mruknęła Lavender Brown przechodząc obok niej i gapiąc się na Malfoya jak na obrazek.
- Zaraz wracam - powiedziała do przyjaciół i podeszła do ślizgonów - O co chodzi?
- Mionka Usiądziesz ze mną? - zapytał Zabini - Znaczy z nami?
- Tak właśnie - Draco uśmiechnął się najprzyjemniej jak potrafił.
- Ja mam usiąść z dwoma ślizgonami ? Po pierwsze nie mogę, bo... - zerknęła w stronę swoich przyjaciół którzy rozmawiali z Rebeccą Daves z Slytherinu(!) - A właściwie to dobra. Usiądę z wami.
Tracy wywróciła oczami i usiadła w ławce z siostrami Carrow.
- Czemu nie chcieliście z nią siedzieć? - zapytała Hermiona patrząc to na Blaise, a to na Draco.

**********************************
Mam nadzieję, że się podoba, bo to właściwie jest taki pierwszy typowy rozdział Dramione. Napisałam go właściwie tydzień przed czasem i jestem z siebie bardzo dumna, dlatego publikuję go już dzisiaj. Zapraszam do komentowania :-D
Zoe
PS. Zakładka z bohaterami już jest tak jak obiecałam ;-)
PS2. Sorry za literówki.





sobota, 16 sierpnia 2014

Rozdział 4

Draco stanął jak wryty.
-Co to ma być? - zapytał zszokowany.
-Nie wiem, ale wydawało mi się, że w Hogwarcie obowiązują mundurki – odpowiedział mu Diabeł z rozmarzoną miną.
-Blaise! - syknął z obrzydzeniem skierowanym na jego przyjaciela.
-One mają na sobie więcej tapety i plastiku niż w całym Malfoy Manor!
Na korytarzu, który był najkrótszą drogą do Wielkiej Sali z lochów (korytarzu, który zwykle wybierali ślizgoni przez swoje lenistwo i wygodę) znajdowało się kilkadziesiąt dziewczyn z różnych domów. Nie byłoby to nawet tak niezwykłe, ponieważ przed posiłkami dziewczyny często spotykały się przed Wielką Salą i plotkowały, ale zazwyczaj były to dziewczyny z jednego domu, i zazwyczaj nie były ubrane tak skąpą jak striptizerki. Zazwyczaj nie miały też tony tapety na twarzy.
-Chciałbym zobaczyć McSzczotkę jak je zrozumie w co ubrały się uczennice – zachichotał Diabeł.
-Mam wrażenie, że zobaczysz.
-Będzie ciekawie - mruknął Diabeł przechylając lekko głowę, aby lepiej "podziwiać widoki".
-Blaise!- skrzywił się Malfoy marszcząc swój arystokratyczny nos.
-No co?!
-Mógłbyś mieć lepszy gust!
-A co ty niby  wiesz o guście?! Przecież zmieniasz dziewczyny co tydzień!
- To co innego idioto, lepiej wymyśl jak obok nich przejdziemy! 
-Chyba czegoś nie rozumiem... - zmarszczył brwi Diabeł - Czemu mam się zastanawiać jak obok nich przejdziemy???
-Użyj czegoś co masz zamiast mózgu, Blaise. Kathie rozpuszcza plotkę, że podoba mi się Granger, dziewczyny są załamane, następnego dnia tłumek - nie wyrażę się kogo - zbiera się i zajmuje bezpośrednią drogę z lochów do Wielkiej Sali. Co to może oznaczać?
-Że jesteś bardzo elokwentny? - zapytał próbując żartować, ale zobaczył zniesmaczoną minę przyjaciela - Że chcą nas poderwać, a zwłaszcza ciebie?
Malfoy wzniósł oczy do nieba (albo sufitu, przypis aut.) i spojrzał z niewielką, swego rodzaju, iskierką nadziei.
-Rzucił na siebie i na przyjaciela zaklęcie kameleona i kazał mu cicho przejść obok dziewczyn. Kiedy byli już po drugiej stronie korytarza zdjął z siebie zaklęcie, a Blaise zrobił to samo. Mimo to na odchodne Diabeł zerknął w stronę dziewczyn i zagapił się tak, że wpadł na ścianę.
-Cholera – zaklął głośno czym sprawił, że wszystkie przedstawicielki płci żeńskiej zwróciły na niego uwagę.
-Blaise! - pisnęła jedna, a chwilę później dodała – Draco!
Przyjaciele nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń rzucili się do ucieczki zostawiając za sobą zdziwione uczennice, które chwilę po ich ucieczce pobiegły za nimi.
-Ty idioto! - wydarł się Malfoy na Zabini'ego - Miałeś tylko obok nich przejść!
-No sorry, każdy może... yyy... wpaść na ścianę! - tłumaczył się niewielkim skutkiem ten drugi.
-Ta na ścianę... - Malfoy zatrzymał się przed schowkiem na środki czystości – Alohomora – wypowiedział słowa zaklęcia i zamek ustąpił, ale Draco zatrzymał się jeszcze na chwilę i spojrzał prosto na portret pulchnej czarownicy wiszący na ścianie obok drzwi – Witaj Brunhildo, czy mogłabyś poinformować młode damy, które nas gonią, że pobiegliśmy w stronę schodów prowadzących na wieżę Ravenclawu?
Na pulchnych policzkach policzkach rudowłosej czarownicy  pojawił się rumieńce, a odpowiedziała jakby nie potrafiła wykrztusić słowa – Oczywiście, Draco.
-Dziękuję, będę ci naprawdę wdzięczny – Draco uśmiechnął się uwodzicielsko i wciągnął zszokowanego Blaise'a do schowka.
-Będę ci naprawdę wdzięczny??? - wykrztusił Blaise – Ty podrywasz nawet obrazy?
-A co na ciebie nie lecą? - zachichotał Draco – Portret Brunhildy wisi niedaleko mojego pokoju w Malfoy Manor, a wiesz jak nie mam tam co robić to czasem gadam z obrazami, to taka moja tajemnica, Diabełku – mrugnął porozumiewawczo do przyjaciela.
-Jesteś nienormalny, Smoku  - roześmiał się Blaise – Myślisz, że możemy już wyjść? A ta twoja kumpela z obrazu na pewno je zmyliła?
-Tak, ale te laski to nie całkiem takie idiotki. Za chwilę się kapną, że je oszukała, więc powinniśmy się pośpieszyć, aby dojść do Wielkiej Sali.
-Taaak... Chyba masz rację... - odparł Diabeł przybierając minę myślącego filozofa.
Malfoy pokręcił głową i otworzył drzwi ze schowka. Rozejrzał się, szybko wyszedł i ruszył w stronę Wielkiej Sali. Blaise wychylił głowę ze schowka, teraz przybrał minę szpiega szukającego wrogów, zacisnął usta w wyjątkowo zabawny sposób i na palcach pobiegł do przyjaciela.
-Co ty wyprawiasz?
Blaise już otwierał usta, aby odpowiedzieć, ale wtedy doszli do Wielkiej Sali, Draco miał już zamiar otworzyć drzwi, kiedy...
-Szukałam cię! - krzyknęła oburzona dziewczyna potrząsając burzą brązowych sprężyn.
-Hermiona? - chłopak wyglądał na zdziwionego, ale chwilę później na jego ustach pojawił się sprytny uśmiech samozadowolenia – Wiedziałem, że kiedyś do mnie tak powiesz – podszedł do dziewczyny i próbował żartobliwie ją objąć.
-Spadaj Malfoy! - Hermiona oburzyła się jeszcze bardziej – Nie w tym sensie! Jesteś prefektem naczelnym, masz obowiązki! Dzisiaj mieliśmy się stawić u Dumbledore'a! McGonagall mówiła nam to wczoraj w wagonie dla prefektów.
-Wybacz, byłem zbyt zajęty podziwianiem twojej fryzury – uśmiechnął się chamsko Malfoy przypominając sobie długi warkocz, który miała wczoraj dziewczyna.
-Hahaha – skwitowała dziewczyna zaciskając usta – A teraz pozwól i idź ze mną!
-Nie mogę. Muszę iść na śniadanie.
-Nie. Nie musisz – oburzyła się druga dziewczyna z rudymi włosami – Musisz iść za to z nami do dyrektorki!
-Muszę, prawda Diable? - zapytał Draco przyjaciela – Diable?
-Co?! A taaa jasne – wymamrotał Diabeł gapiąc się na dziewczyny – Jestem Blaise Zabini, dla przyjaciół (i przyjaciółek) Diabeł – powiedział podając rękę Hermionie.
Wiesz, że chodzimy od siedmiu lat razem na eliksiry, co? - odparła szatynka niepewnie odwzajemniając uścisk dłoni.
-Ależ wiem. Nie jestem głąbem jak niektórzy tutaj – Blaise uśmiechnął się szeroko i zerknął na Draco'na, który przybrał minę typu „Przyśpieszę twoją śmierć” - Ale nigdy oficjalnie się nie przedstawiłem.
-Fakt. No dobra – mina Hermiony stała cieplejsza – Jestem Hermiona Granger.
-A dla przyjaciół? - Malfoy wymamrotał pod nosem coś co przypominało „Potwór”.
-Miona, co nie? - odezwała się Ginny.
-Chyba tak. A potwór tylko dla nieprzyjaciół dla twojej wiadomości Malfoy. Ginny się nie przedstawisz?
-My się już znamy – odpowiedziała Hermionie wyżej wspomniana.
-Okej – powiedziała Hermiona wyraźnie zdziwiona faktem, że jej przyjaciółka najwyraźniej zna Zabini'ego – Ale koniec z uprzejmościami! Malfoy! Idziesz z nami!
-Nie mogę! Cholera, chyba usłyszałem czyjś pisk!
-Mhm... Na peeewnooo... Musimy iść do dyrektora! Nie wejdziesz na Wielką Salę zanim z nami nie pójdziesz!Słuchajcie. Nie chciałem tego robić, ale muszę.
-Obstawiam, że mi nie wybaczycie i będzie to koniec naszej jeszcze nie rozpoczętej przyjaźni – rudowłosa zmarszczyła ciemne brwi i chciała coś powiedzieć, ale Draco znowu zaczął coś mówić - Nic nie mów! Silencio! Silencio!
-Co ty wyprawiasz?! - wściekł się Blaise – To prefekt naczelna! Odejmie nam punkty!
-Mi nie może, a jeżeli to zrobi to ci je dodam! - wtedy blondyn zauważył, że szatynka sięga do kieszeni – Nie ma mowy! Accio różdżki!
-Skoro już musimy to robić to bierz Hermionę, a ja wezmę Rudą! - zarządził Blaise.
-Jak to mam ją wziąć?!
-Normalnie... Przerzuć ją przez ramię! - powiedział i zademonstrował brunet – Idziemy!

* * *

-Więc nie macie czasu, ale możecie mi chociaż wyjaśnić czemu porwaliście dwie gryfonki? - zapytała Kathie.
-Nie porwaliśmy ich!
-Nie? To czemu ta ruda bije cię po plecach?
-Właśnie Ginny! Skończ mnie bić, albo rzucę na ciebie Drętwotę! - dziewczyna natychmiast przestała się rzucać, uśmiechnęła się podle i przejechała palcem po swojej krtani w znaczący sposób.
-Czemu ona nie mówi? I ci grozi?
-Nieważne, Katy.
-„Kathie”, a nie „Katy”!
-Katy brzmi bardziej atrakcyjnie.
-Niech będzie – zachichotała nowo nazwana Katy – Siadajcie! Podać ci tosta? - zapytała Hermionę, która zaczęła gestykulować wskazując swoje usta – Co? Czekaj chyba rozumiem!
-Dziewczynka machnęła różdżką – Lepiej?
-Tak – odpowiedziała szatynka chwytając swoją szyję jedną ręką.
-Odzyskałaś głos! - krzyknął Diabeł, ale Hermiona zgromiła jego i Malfoy'a wzrokiem – A wy jesteście już dla mnie martwi!

*********************************

Po gigantycznym opóźnieniu! Mam nadzieję, że ktoś czekał na ten rozdział :)
Zoe

sobota, 26 lipca 2014

Kolejny rozdział...

Kolejny rozdział.... no cóż... właśnie się za niego zabieram i powinien być w środę. Nie wiem czy kogoś to interesuje, bo wydaje mi się, że piszę do samej siebie, ale kiedy patrzę na liczbę wyświetleń wiem, że tak nie jest. Mimo to dziwi mnie, że przy kilkuset wyświetleniach nikt nie może dodać tego jednego małego komentarza.
Sorry za ten post, ja osobiście nie cierpię kiedy ktoś dodaje takie posty zamiast kolejnego rozdziału, dlatego mam zamiar zrobić zakładkę na takie posty i myślałam też nad zakładką z bohaterami, ale coś musiałoby mnie do tego zachęcić (czytaj ----> Zoe prosi o komentarz). Jeżeli chodzi o zakładkę z bohaterami to ciężka sprawa, bo trudno znaleźć zdjęcia odpowiadające moim wymyślonym bohaterom, ale się postaram.
Całuski,
Zoe

poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 3

- Wstawaj! - krzyknęła Kathie do reszty współlokatorek.
- Pieprz się – wymamrotała Camille i przykryła swoją głowę poduszką. Kathie westchnęła, sama obudziła się godzinę wcześniej. Reszta dziewczyn była wtedy pogrążona w głębokim śnie, dlatego Kathie zdecydowała, że nie będzie budzić ich dopóki sama się nie ubierze. Wzięła prysznic, ubrała szkolny mundurek w którego skład wchodziły: koszula, krawat w barwach domu krótka, plisowana spódniczkę w srebrno-zieloną kratkę i czarna szata szkolna, którą Kathie narzuciła na ramiona i zostawiła rozpiętą. Nie było wymogów co do butów, więc dziewczyna ubrała wysokie, zielone buty na koturnach. Na nadgarstki nałożyła grube, srebrne bransolety.
Zawsze przywiązywała wagę do stroju, więc w pewnym sensie cieszyła się, że wygląda jak żywa reklama swojego domu. Zwłaszcza, dlatego, że wyglądała jak bardzo modna, żywa reklama swojego domu. 
Kiedy już się ubrała dochodziła siódma, a jej trzy współlokatorki musiały się przygotować do ósmej. Wtedy zdecydowała, że powinna je obudzić. Niestety jej próby nie przynosiły żadnego skutku. Zdecydowała podjąć bardziej zdecydowane środki i zaklęła poduszki przyjaciółek tak, aby odleciały spod głów dziewczyn i zaczęły w nie uderzać.
- Aua! - wrzasnęła na cały głos Natasha – Zwariowałaś?! Kto normalny budzi ludzi o... - zerknęła zaspanym wzrokiem na zegar wiszący niedaleko drzwi.
- Cholera! - tym razem wrzasnęła Elle – Za niecałą godzinę śniadanie, a chyba nie wypada się spóźnić pierwszego dnia zajęć!
Kathie była naprawdę zdziwiona, bo dziewczyny zmobilizowały się i w ciągu zaledwie czterdziestu minut były gotowe. Oczywiście żadna z  nich nie wyglądała tak dobrze jak Kathie, ponieważ miały mniej czasu na przygotowanie się, ale i tak nie wyglądały najgorzej.
- Idziemy?
- Hm... - Elle  przyjrzała się reszcie dziewczyn – Chyba tak.
* * *
Usiadły przy stole, który był właściwie pusty co zdziwiło dziewczynę. Kiedy wybiła ósma  zaczęły się zlewać tłumy zaspanych uczniów. 
Chyba nie tylko my miałyśmy problem z wczesnym wstaniem – zachichotała Natasha przyglądając się chłopakowi, który zajął wolne miejsce obok Kathie – Co cię smuci, mój drogi? Śliczna buźka czy może raczej samotność?
- Też miło mi was poznać – wymamrotał Niall.
- To Niall – Kathie przedstawiła chłopaka dziewczynom – Poznaliśmy się w pociągu. Sorry za Natashę, ale nie chyba byłaby spełniona gdyby cię nie skomentowała.
- Ja jestem Camilla – dziewczyna pomachała do niego i uśmiechnęła się szeroko do chłopaka.
- Ja mam na imię Gabrielle, dla przyjaciół Elle – Elle też uśmiechnęła się przyjaźnie do Nialla i podała mu rękę, którą chłopaka niepewnie uścisnął – A Natashę już znasz.
- Nie jesz z przyjaciółmi? - zapytała Nialla Kathie.
- Nie, Nick i Henry trafili do Gryffindoru, a ja zostałem sam – jego twarz wykrzywił grymas – Moi współlokatorzy to jakieś powalone zwierzaki! Prędzej sczeznę, niż usiądę z nimi! 
- Współczuję warunków mieszkania – zaśmiała się Camille – Mam dwóch braci: młodszego i starszego, i obaj zachowują się jak zwierzęta, a ich poziom umysłowy jest podobny do poziomu gumochłonów.
- Macie może wolne łóżko? Zadowolę się nawet krzesłem, chociaż wolałbym jakąś kanapę.
- Mogę nawet coś transmutować w łóżko, jeżeli byś chciał z nami zamieszkać.
- Transmutować? Ty masz jedenaście lat i chcesz coś transmutować? Chyba nie masz szans, nie?
- Mam – Kathie uśmiechnęła się przebiegle i wyciągnęła różdżkę. Wzięła ze stołu pomarańczę, machnęła różdżką.
- Nie wierzę! - wyszeptał Niall patrząc na grzankę, która leżała teraz na dłoni dziewczyny. Jej przyjaciółki gapiły się na nią z otwartymi ustami. Kathie zachichotała patrząc na minę przyjaciół.
- A-a-a-a-a-ale jak to zrobiłaś?! - wymamrotał zachwycony Niall.
- Mam to chyba po rodzicach – uśmiechnęła się do chłopaka – Mama z Ravenclawu, czyli uosobienie inteligencji, a tata oczywiście ze Slytherinu, czyli spryt.
-Twój ojciec ożenił się z Krukonką? Odważne... -  stwierdziła Camilla – U mnie w rodzinie coś takiego byłoby niewybaczalne!
- Mama jest z jednej z najlepszych rodzin, oczywiście ma czystą krew. Inaczej takie małżeństwo jest nie do pomyślenia.
- U mnie w rodzinie nie mamy mugoli, ale jedna z moich babci była willą, więc właściwie nie mam tak całkiem czystej krwi, mimo to... - opowiadała Elle kiedy do Kathie podbiegło dwóch starszych chłopaków.
- Przesuń się! - wrzasnął jeden z nich do Natashy, która ze zdziwieniem przesunęła się o jedno krzesło dalej tak, że miejsce obok Kathie było wolne. Drugi z chłopaków próbował przenieść Nialla i zająć krzesło z drugiej strony blondynki.
- Przestańcie! - krzyknęła w stronę chłopaków Kathie – Co wy robicie?! Po co to przedstawienie?! Wystarczy przecież, że poprosicie!
- Na Merlina, Therie! Czy ty nie widzisz, że my nie mamy czasu na zbędne uprzejmości?!
* * *
Draco obudził się tego dnia w podłym humorze. Możliwe, że to z powodu mocno dokuczającego mu kaca, ale może to też przez fakt, iż nie pamiętał części nocy. Ziewnął, przewrócił się na drugi bok, a, ponieważ leżał na skraju łóżka... No cóż...  Po prostu z niego spadł. Zaczął przeklinać pod nosem, a zarazem próbował wstać z podłogi, która była podejrzanie lepka.
Kiedy w końcu udało mu się podnieść z podłogi, spojrzał w stronę drugiego łóżka na którym nadal spał spokojnie Blaise. 
O nie – pomyślał Draco – Ja nie śpię, a on może?! Niedopuszczalne!
- Panie Zabini, gdzie pańskie zadanie domowe?! - wrzasnął na całe gardło głosem wyjątkowo przypominającym głos profesor McGonagall.
- Jakie zadanie?! - Diabeł poderwał się z łóżka rozglądając się po pokoju. Nagle dotarło do niego gdzie jest i, że padł ofiarą żartu współlokatora.
-Ta twoja mina była świetna – wydusił z siebie roześmiany Draco – I ten krzyk! „Jakie zadanie?!”
-Ha ha ha – skwitował Diabeł i spojrzał na Malfoya wzrokiem psychopaty, który właśnie miał zamiar zabić swoją ofiarę - „Ty popieprzony cymbale! Jak można być takim głąbem?!?!?!” - zacytował Diabeł i szybko wbiegł do łazienki zanim do przyjaciela dotarło co powiedział.
Mina Dracona zrzedła, a nie miał ochoty na kłótnię, więc wrócił do użalania się nad swoją osobą. Parę minut później Blaise wyszedł z łazienki.
- Jak to zrobiłeś? - zapytał zdziwiony wyglądem przyjaciela Draco.
- Ale co? - odpowiedział pytaniem uśmiechnięty Diabeł.
- Pozbyłeś się kaca? - Diabeł uśmiechnął się jeszcze szerzej i podał coś Draconowi – Co to? - zapytał blondyn przyglądając się niewielkiemu flakonikowi z krwistoczerwonym płynem w środku.
- Eliksir na kaca, szybko działa.
- Zaraz sprawdzę – powiedział Draco, otworzył flakonik i jednym łykiem wypił całą zawartość. Eliksir był właściwie bez smaku, ale parę sekund po wypiciu jego ciałem wstrząsnął dreszcz. Draco czuł się jakby w ciągu chwili wypił dzbanek kawy, znów miał ochotę żyć.
- Niezłe. Skąd to masz? 
- A jak myślisz? - tym razem uśmiech Diabła wydawał się jeszcze bardziej przebiegły niż zwykle, ale nie czekał na odpowiedź drugiego chłopaka – Może cię to zdziwić, ale Snape ma mnóstwooo tego w szafce!
- Grzebałeś w szafce Snape'a?! Ukradłeś mu eliksir?! Wszedłeś do gabinetu Snape'a?! Jak?! Po co Snape'owi eliksir na kaca?!
- Nie grzebałem, ja tylko... robiłem inwentaryzację! Nic nie ukradłem, ja wziąłem za jego    zgodą – jeżeli nieobecność można uznać za zgodę. Wczoraj trochę podpił się miodem, więc zaproponowałem, że go odprowadzę. I właśnie nie mam pojęcia na co Snape'owi ten eliksir, ale mam jedno podejrzenie – wg mnie czasem Dumbledore i Szkotka sobie podpiją, a on musi ich ratować z opresji!
Draco po prostu musiał  się roześmiać, gadka Blaise'a była tak bezsensowna. Przez następne dziesięć minut Blaise obserwował tarzającego się po podłodze Dracona, aż w końcu podszedł do niego i kopnął go w udo. Draco jęknął i skończył się śmiać.
- Nieładnie, panie Zabini! - skarcił przyjaciela – A właśnie co do Zabinich, jak tam twój brat?
-Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Szczerze to współczuję temu smarkaczowi...
- A to niby czego?
- Będzie musiał się użerać z starymi! Nie masz pojęcia jaką oni mają obsesję na punkcie domu! Znaczy – zawahał się Blaise – Źle powiedziane. Ja mógłbym przyprowadzić narzeczoną nawet z Gryffindoru i nie mieli by nic przeciwko, ale kiedy ich dziecko trafi gdzieś indziej niż do Slytherinu... To tak jak było z Blackami. - -- Wydziedziczyli syna, bo trafił do Gryfków...
- Moi starzy po wojnie nie mają już takiej obsesji na punkcie domu i czystej krwi, więc nawet lepiej się czuję kiedy nie mam tego całego wymogu, wiesz o co chodzi?
- Chyba rozumiem – zasępił się Zabini, ale zaraz potem uśmiechnął się kończąc poważną część rozmowy – - - A co tam u twojej kuzyneczki? Jest całkiem niezła jak na jedenaście lat!
- Jedenaście? Ty sobie żartujesz ze mnie?! Chłopie, ona przewyższa inteligencją i elokwencją większość członków mojej rodziny i uczniów tej szkoły! Chyba powinieneś to wiedzieć – roześmiał się Draco.
Tak naprawdę chłopak trochę podziwiał młodszą dziewczynę. W całej jego rodzinie, ona była jedyną osobą, która nigdy nie tłumiła swoich uczuć i przemyśleń. Była bardzo otwarta i bezpośrednia, wprawdzie była też sarkastyczna i złośliwa, ale najwidoczniej tego geny jej matki nie wyparły. Tak przynajmniej sądził Draco, jego ciotka też była bezpośrednia,  dlatego też jego wujek się z nią ożenił.
Katherine może była tak przez swój wiek i wychowanie. Jej rodzice wpajali jej inne wartości niż tylko czysta krew.
- Fajna jest, a co do elokwencji masz rację! Jest bardziej wygadana niż cała wasza rodzina razem wzięta, ale jest też bystra  i ładna, i bardzo... - wyliczał Blaise przerywając rozmyślanie blondyna.
- Czyżby pan Zabini interesował się młodszymi? - zapytał ironicznie Draco, trochę zaciekawiony, że przyjaciel tak dobrze mówił o jego kuzynce.
- Hm... Wiesz co jeżeli do końca roku nie wyjdzie mi z żadną dziewczyną w moim wieku to chyba zainteresuję się Kathie – Zabini najwidoczniej nie wyczuł ironii w pytaniu przyjaciela i odpowiedział na nie szczerze co zatkało Malfoya – Co się tak na mnie patrzysz? Potrzebuję twojego błogosławieństwa, czy co?
- Ymm... Pffppp – wykrztuszał słowa zszokowany Draco – Wiesz co? Ta rozmowa nie prowadzi do niczego dobrego, więc ją zakończmy, a ja pójdę się przygotować na śniadanie – wymamrotał chłopak i wszedł do łazienki zatrzaskując drzwi.
- A z nim coraz gorzej! - stwierdził Diabeł mówiąc do siebie – Mówiłem mu przecież, że nasz związek nie ma szans!
Pobyt w łazience nie zajął Malfoyowi zbyt dużo czasu, ale przyjaciele i tak byli już grubo spóźnieni na śniadanie, więc oboje rzucili się do drzwi prowadząc swego rodzaju rozmowę.
- Diabełku, mam pytanko – wydyszał Draco przy wyjściu z pokoju – Pamiętasz może coś z wczorajszej nocy?
- Nie za dużo, ale wiem, że Greengrass bardzo się do ciebie śliniła!
- Cholera! - wrzasnął Draco i uderzył się dłonią w czoło.
- Co?! - zapytał zdziwiony Diabeł – Aha. Rozumiem. Ty tego nie pamiętasz!
- Nie wracajmy do tej rozmowy – mruknął Draco biegnąc w stronę korytarza bezpośrednio prowadzącego do Wielkiej Sali, ale zatrzymał się i stanął jak posąg – Co to ma być??? 
***********************
I co o tym sądzicie? Byłabym szczęśliwa choć z jednego komentarza, bo wtedy wiedziałabym, że nie piszę do siebie...Ale cóż...

Zoe

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Rozdział 2

Miała ochotę się roześmiać. Była G.E.N.I.A.L.N.A!!!!!
Czy było jej żal kuzyna? A czy jakiś kiedykolwiek Gryfon rzucił się na Ślizgonkę, aby wyznać jej miłość?!
No właśnie, nie! Śmiała się w ducha i kpiła ze swojego głupiego i naiwnego – jak sądziła – kuzyna, który bardzo łatwo okazywał uczucia.
Gdy Wielka Sala trochę ochłonęła, dziewczyna jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło podeszła do McGonagall i usiadła na stołku. Czarownica nałożyła na jej głowę tiarę, a wtedy Kathie usłyszała cichy szept.
Hm... Inteligencja, spryt i odwaga...
Gdzie by cię tu przydzielić?
„Zamknij się, durny kapeluszu! - pomyślała Kathie z lekceważeniem – Przecież wiem, gdzie trafię!”
Duma, o tak dużo dumyyy, ale i rozwaga, i też przebiegłość. I mnóstwo, po prostu mnóstwo próżności!
No cóż, niech będzie..
-SLYTHERIN! - rozległy się brawa, a Kathie wstała i zaczęła iść w stronę stołu dla Ślizgonów. W tłumie dojrzała trzech chłopaków, których poznała w pociągu. Wszyscy oprócz Nialla gapili się na nią ze zdziwieniem, ponieważ podczas podróży właściwie nie powiedziała im jak ma na nazwisko.
Później raczej ignorowała tiarę , dopóki nie doszła do...
-Parkinson Niallern – wykrzyknęła tiara – SLYTHERIN! - odezwała się chwilę po tym jak chłopak nałożył tiarę. Stół Ślizgonów podniósł aplauz, nie mniejszy niż ten gdy ona do niego podeszła. Niall szybkim krokiem podszedł do stołu i zajął miejsce obok Kathie.
-Gratuluję! - Kathie uśmiechnęła się słodko do chłopaka – Jesteśmy w tym samym domu!
-Idę o zakład, że Nick też będzie, wchodzisz? - zapytał.
-Hm... No nie wiem, ale nie widzę go w Slytherinie! - Rine udawała, że się zastanawia, ale już dawno podjęła decyzję – Wchodzę.
-Zabini Nicholas! - krzyknęła tiara trochę później. Rine otworzyła usta z zdziwienia, ale za nim zdążyła coś powiedzieć tiara znów się odezwała.
-GRYFFINDOR!
-CO?! - wszyscy Ślizgoni byli zdruzgotani.
-Mówiłam, że nie pasuje do nas – pochyliła się i wyszeptała do Nialla, który był tak samo zdziwiony jak Nick idący ostrożnie w stronę stołu Gryffindoru.

* * *

 Została sama w dormitorium, które było urządzone w stylu godnym Ślizgonów – srebro i zieleń. Podobało jej się to, ale musiała przyznać, że była trochę podekscytowana przed poznaniem nowych współlokatorek, a dokładnie to trzech współlokatorek.
-Wow – usłyszała Kathie od dziewczyny stojącej w drzwiach.
Była piękna. Miała złote włosy sięgające do pasa, niebieskie oczy i uroczy uśmiech.
-Współlokatorka, tak?
-Yhm... Jestem Gabrielle Delacour, ale przyjaciele nazywają mnie Elle.
-Ja Katherine, a przyjaciele mówią na mnie Rine albo Kathie.
-Jest coś pomiędzy? - zapytała śmiejąc się.
-Właściwie to tak, wymyśliłam to z moim przyjacielem...
-Tylko „przyjacielem”?
-Tak – zaśmiała się całkiem szczerze – On ma prawie osiemnaście lat! A to przezwisko, czy raczej zdrobnienie, to „Therie”!
-Ślicznie!
Miała bardzo dziwny akcent, a te nazwisko coś przypominało Therie. Nie wiedziała skąd, ale skądś ją znała.
-Miałaś rodzeństwo w tej szkole? Twoje nazwisko brzmi znajomo, nawet bardzo! - Elle uśmiechnęła się tajemniczo.
-Miałam i nie miałam. Nie przypominam ci kogoś?
Przypominała i to bardzo. Tylko kogo? I wtedy ją olśniło.
-Jesteś willą?
-Ćwierć willą, dokładnie. A nazwisko nosiła też moja siostra, która była reprezentantką Beauxbatons  w czasie Turnieju Trójmagicznego.
-Nie powinnaś się tam uczyć?
Czegoś tu nie rozumiałam. Draco kiedyś wspominał, że ta willa została żoną jednego z Weasleyów.
-Niby powinnam, ale zamieszkałam z siostrą i szwagrem w Anglii, więc będę się uczyć w Hogwarcie!
Rozmawiały tak przez pół godziny, a wtedy do dormitorium weszły dwie rozchichotane dziewczyny. Jedna z nich miała czarne, natapirowane włosy, czarne oczy i karnację mulatki, druga również miała czarne włosy, ale jej były krótko obcięte i starannie ułożone w modną, przeczesaną „pazurem” fryzurę. Mulatka pomachała do nich koniuszkami palców.
-Camilla – powiedziała delikatnym, wręcz jedwabistym głosem i wskazała na swoją koleżankę – A to Natasha.
-Gabrielle Delacour, a to..
-Wiem – przerwała jej Natasha, miała ładny głos, ale dało się w nim wyłapć ciężki rosyjski akcent – Katherine Malfoy – ukłoniła się z uśmiechem przed dziewczyną – Piękna, młoda, czarodziejska arystokratka, kuzynka Dracona Malfoya, najprzystojniejszego chłopaka w szkole, którego ośmieszyła przed wszystkimi Gryfonami. Nowa Ślizgonka i przyszła królowa szkoły.
-Wow – wymówiła tylko Therie, nikt jeszcze nie opowiedział o niej (charakteryzując ją tak dobrze) w paru zdaniach – Tylko, żeby nie było sprzeczności. Mój kuzyn nie jest najprzystojniejszym chłopakiem w szkole!
-Jak to nie? - zdziwiła się Camilla – Przecież wszystkie dziewczyny w szkole tak sądzą!
-Ja znowu uważam, że najprzystojniejszy jest Zabini – uśmiechnęła się do Camilli Elle.
-Ten Gryfon w naszym wieku? Nawet ładny, ale żeby od razu najprzystojniejszy?!
-Co? - Elle spadła z łóżka ze zdziwienia – Ale ja  mówiłam o Zabinim! BLAISIE!
-Oj, sorry – speszyła się Natasha – Kto jest? Niedawno przyjechałam do Anglii, więc go nie kojarzę.
Ślizgon, starszy brat Nicholasa Zabiniego o którym mówiłaś – Gabrielle szybko streściła wszystko Rosjance.
-Skąd tyle wiesz o uczniach Hogwaru? Jesteś z Francji, prawda?
-Tak, ale – Elle owinęła kosmyk złotych włosów wokół palca – Mieszkałam przez wakację z moją  siostrą i jej mężem – Billem, a z nimi wakacje spędzali szwagier i szwagierka Fleur. Nazywają się Ginewra i Ronald, byli tam też  ich przyjaciele -  Harry i Hermiona.
-Żartujesz sobie? Spędziłaś wakacje z Harry'm Potter'em i Hermioną Granger? - zdumienie dziewczyn sięgnęło zenitu.
-To coś złego? - zaśmiała się Elle widząc miny dziewczyn.
-Nie, ale jakim cudem Wybraniec i jego najlepsi przyjaciele nie wpłynęli na ciebie?
-Nie rozumiem – dziewczyna zmarszczyła jasne brwi.
-Chodzi o to, że trafiłaś do Ślizgonów, a mieszkałaś z nimi – może nawet się zaprzyjaźniłaś – oni wszyscy są genialnym przykładem Gryfonów!
-Ktoś mądry, kiedyś powiedział, że nie da się zmienić ludzi. Nieważne jak się tego się chce. Da się tylko ujawnić ich prawdziwe cechy charakteru, które pozostawały dotychczas w ukryciu – Elle uśmiechnęła się lekko kiedy skończyła mówić.
-Jak chcesz, ale ja tam sądzę, że wszystko, dosłownie  wszystko można zmienić – odpowiedziała jej przekornie Camilla.
„Czyli nie jest grzeczną pokorną dziewczynką” - pomyślała Katherine z podziwem, a chwilę później wpadło jej do głowy, że żadna z dziewczyn w tym pokoju nie jest. W końcu nie trafiły do Slytherinu bez powodu.
Wtedy do dormitorium weszła dziewczyna ze starszego roku.
-Witam. Jestem Pansy Parkinson, prefekt waszego domu, drugiego poznacie później. Nie chcę wam przeszkadzać, ale jest już dwudziesta druga, a jutro punkt ósma zaczyna się śniadanie. Wszyscy dostają nowy rozkład zajęć, które zaczynają się o dziewiątej. Więc chcę wam przypomnieć, że musicie jutro wcześnie wstać! - powiedziała energicznym głosem czarnowłosa dziewczyna.
-W.O.W. Jaka drętwa – stwierdziła Natasha celowo zaostrzając akcent, Elle i Camilla zachichotały.
-Cześć Pansy! - Therie pomachała do starszej dziewczyny, która dopiero wtedy się jej przyjrzała.
-Hej, Kathie! - dziewczyna natychmiast zmieniła sztywny ton i podbiegła do przyjaciółki. Dziewczyny przytuliły się do siebie. 
-To co pójdziecie spać? - Pansy uśmiechnęła się szeroko do Rine i mrugnęła porozumiewawczo – Jesteście najgłośniejszym z wszystkich dormitoriów!
-Dobra, dobra. Panno prefekt – zaśmiała się Elle wyciągając białą różdżkę – Nox.
W pokoju zrobiło się ciemno. Rozległy się piski, które dobiegały z miejsca w którym jeszcze przed chwilą stała...
-Miałaś zgasić światło, dopiero kiedy wyjdę! - pisnęła Pansy.
-Lumos -  wyszeptała Rine – Nie wiedziałam, że tak bardzo boisz się ciemności.
-Nie boję się – odparła hardo dziewczyna, ale widząc, że Kathie ma zamiar rzucić kolejny czar zmieniła wyraz twarzy i szybko wyszła z pokoju.
-Nie wiem jak wy dziewczyny, ale ja mam zamiar skorzystać z jej rady i iść spać – szyderczy uśmiech zszedł z twarzy Natashy.
-No to koniec zabawy – westchnęła Elle i rzuciła się na łóżko.
*****************************
Skończyłam! Co o tym sądzicie? Mój drugi rozdział i jestem z siebie dumna, bo zajął całe 4 strony Worda!
Dla mnie to prawdziwy wyczyn! Na blogu zajmuje mniej niż na Wordzie :(
Przydałyby się komentarze, abym wiedziała co zmienić, co wam się podoba
Zoe

sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 1

Otworzyła oczy. Obudziła się. Najpierw nie docierało do niej gdzie jest, ale później otrząsnęła się i zrozumiała. To był jej dzień.
W ciągu sekundy wyskoczyła z łóżka i wbiegła do łazienki.  Po paru minutach wybiegła z niej odświeżona i w pełni ubrana. Wyskoczyła z pokoju jak na skrzydłach. Była szczęśliwa jak nigdy wcześniej, a zbiegając ze schodów prawie potrąciła jednego ze skrzatów.
- Sorry! - krzyknęła i pobiegła dalej.
- Hej, mamo! - wykrzyknęła w stronę kobiety, która siedziała w jadalni. Jej matka miała podkrążone oczy. Dziewczyna westchnęła - to miał być najlepszy dzień jej życia, a matka znowu się przepracowała.
- Cześć, Rine. Nie rozumiem co mugole widzą w espresso?! W ogóle nie działa! - to mówiąc wyrzuciła filiżankę przez otwarte na oścież okno i dotknęła różdżką swojej głowy. Jej ciałem wstrząsnął dreszcz, źrenice się rozszerzyły, a matka wygląda jak nowo narodzona.
- Nie wiem. Nie mogę jeszcze pić kawy, pamiętasz?
- Tak - jej matka spojrzała na zegarek - Ojciec powinien zaraz być. Trzy, dwa, jeden...
W tym momencie jej ojciec zmaterializował się w jadalni.
- Witaj, Kathie! - uśmiechnął się i podszedł do córki. Jej rodzice prowadzili własną prywatną wojnę. Na początku wszystkich dziwiło, że piękna Krukonka i przebiegły Ślizgon zostali parą, ale później to zaakceptowali. Mimo to w jej rodzinie przekomarzanie się było w porządku dziennym, jednym z tego przykładów było imię córki. Matka nazywała ją Rine, a ojciec Kathie.
- Hej się dostaniemy na peron 9 i 3/4? - zapytała ojca Rine.
- Myślałem o teleportacji, bo podróż mugolskimi środkami transport odpada!
- Przecież wiesz, że ona nie może się teleportować! - jej matka wstała od stołu wyraźnie wściekła - To nielegalne! Jak możesz ją tak wychowywać?!
- Mamo, ale ja się znam na teleportacji - to mówiąc zniknęła i za parę sekund znów pojawiła się w jadalni. Była bardzo bystrym i utalentowanym dzieckiem. Potrafiła używać magii bez różdżki, a teleportację opanowała kiedy miała pięć lat.
Kobieta wyglądała na zrezygnowaną, bo przegranie kłótni z mężem było dla niej jak przegranie II Bitwy o Hogwart, ale musiała przyznać córce rację - No dobrze, spakowałaś się już?!
Ojciec spojrzał na zegarek - Ne Merlina mamy tylko pół godziny!
- Nie martwcie się mój kufer już czeka - to powiedziawszy pstryknęła palcami i u jej stóp pojawił się kufer szkolny - Jak dla mnie to możemy już iść!


* * *

- To niesamowite! Po raz pierwszy jadę do Hogwartu!
- Pamiętaj! Daj mi znać czy dostałaś się to Ravenclawu! - jej matka znowu o tym samym.  Rine pokiwała głową, ale dobrze wiedziała, że trafi do Slytherinu. Była bardzo złośliwa, chciała tam trafić, a poza tym patrząc na historię jej krwi...
Wtedy ogłoszono odjazd, a Rine wskoczyła do pociągu i pomachała rodzicom. W końcu odjechali.
Dziewczynka przechadzała się po pociągu szukając wolnego przedziału i szybko go znalazła. Weszła do niego i jednym ruchem dłoni wyczarowała lustro. Przyglądała się swojej drobnej osobie.
Miała zaledwie jedenaście lat, a była ubrana jak mugolska modelka . Miała na sobie czarne rurki opinające (i tak szczupłe już) nogi, niebieską bluzkę na ramiączkach i kremowy kardigan, a na za "wygodne buty na podróż" służyły wysokie, czarne trampki.
 Jej rozmyślanie zostało przerwane, ponieważ do przedziału weszło, a raczej wdarło się, trzech chłopaków.
- Cześć, nie przeszkadzamy? - zapytał jeden z chłopaków. Zmierzyła go wzrokiem. Miał rozczochrane czarne włosy, orzechowe oczy, oliwkową karnację i ujmujący szelmowski uśmiech. Rine pomyślała, że tak mogłaby wyglądać lepsza wersja Blaise
- Jasne, że nie - uśmiechnęła się - Siadajcie!
- Dzięki - znowu odezwał się  i uśmiechnął do dziewczyny - Jestem Nick, a ty?
- Kathie - odpowiedziała i odwzajemniła uśmiech.
- Niall - przedstawił się brunet o zielonych oczach.
- Henrick - czarnowłosy chłopak o szarych oczach - Ale wszyscy mówią po prostu Henry. 
- Miło poznać. Jaki dom przewidujecie? 
Właściwie nie miała zamiaru ich o to pytać, bo było to typowe pytanie jej rodziny, ale ciekawość zwyciężyła.
- Je przewiduję, że będę Gryfonem lub Krukonem - odparł Henry - Jestem półkrwi, więc raczej nie mam szans na Ślizgona. Jak będę w Hufflepuffie to skaczę z mostu!
Kathie roześmiała się - Moja rodzina raczej kiepsko by przyjęła, że jestem Puchonką!
- Ja widzę siebie w Slytherinie - Niall przeczesał palcami czuprynę - Czasem jestem naprawdę podły, a poza tym jestem czystej krwi.
- Nazwisko?
- Parkinson - kiedy to powiedział Kathie wypluła sok dyniowy, który kupiła szukając przedziału.
- Od tych Parkinsonów? - chłopak tylko pokiwał głową - Jesteś młodszym bratem Pansy i masz na imię Niallern.
Jak mogła nie skojarzyć?!
- Skąd wiesz?! - wykrzyknął zdziwiony chłopak.
- Twoja siostra jest najlepszą przyjaciółką mojego kuzyna!
- Seriooo???
- No...
- Wiesz co wydaje mi się, że skądś cię znam - odezwał się Nick. Na pewno. Kto nie chciałby znać takiej jedenastolatki?! Skóra w kolorze śniegu, długie, platynowe włosy i stalowoszare oczy.
- Ja ciebie raczej nie - odpowiedziała mu dziewczyna i uśmiechnęła się w duchu.

* * *
- Zapraszam wszyscy pierwszoroczni za mną! - krzyknęła wicedyrektorka szkoły Minewra McGonagall. Tłumek uczniów podążył za nauczycielką - Teraz wejdziemy do  Wielkiej Sali. Tam zostaniecie przydzieleni do poszczególnych domów: Gryffindoru, Slytherinu, Ravencalwu lub Hufflepuffu! Domy w czasie roku szkolnego zastępują rodzinę!
Drzwi otwarły się kiedy kobieta machnęła różdżką - Wchodzimy - zadyrygowała. 
Kathie nienawidziła kiedy ktoś mówił jej co ma mówić i miała nadzieję, że nie trafi do domu  w którym wicedyrektorka była opiekunką. Gdy już weszli ta cała "stara czapka" odśpiewała swoją durną pieśń i zaczęła przydzielać ludzi do domów. Dziewczyna niecierpliwie czekała na swoją kolej. Wtedy stało się...
- Malfoy Katherine! - wyczytała wicedyrektorka, a dziewczyna wstała i już miała podejść, kiedy...
Drzwi Wielkiej Sali otworzyły się i wpadł przez nie chłopak, a zaraz za nim biegła dziewczyna w jego wieku. Nie zwracali uwagi na to, że w głośnym wcześniej pomieszczeniu umilkły wszelkie głosy.
- Ty popieprzony cymbale! Jak można być takim głąbem?!?!?! - darła się na wszelkie głosy śliczna brunetka.
- "Popieprzony", słonko? Ale tylko przez ciebie! - zaśmiał się blondyn robiąc unik przed zaklęciem. Wtedy Kathie go rozpoznała.
- Ty durny gnojku, Malfoy! Jesteś zadufanym w sobie, chamskim, nie normalnym arystokratą! A do tego głąbem! Jak można, do cholery pomylić "rododendron" z "gumochłon"?! No powiedz mi jak?! - piekliła się dziewczyna. Arystokrata? Do cholery, ta dziewczyna obrażała jej rodzinę!
- Wybacz, Granger. Skarbie, brzmiało podobnie! - zaśmiał się w irytujący sposób jej kuzyn.
- Nie jestem twoim "skarbem, złotkiem, słonkiem"! Przestań mnie tak nazywać, ty egoistyczny skur...
- Ykhm... - chrząknęła McGonagall przerywając brunetce monolog i przypominając uczniom gdzie się znajdują - Jak chciałaś nazwać pana Malfoya?
- Ja tylko... - dziewczyna spłonęła rumieńcem - Przepraszam najmocniej, pani profesor.
- Panno Granger, zachowujesz się nieodpowiednio przed nowymi uczniami, których trzeba nauczyć, że więź uczniowska jest ważna.
- Proszę, wybaczyć.
- Swoje sprawy rozwiązujcie w wolnym czasie - powiedział dyrektor Dumbledore wstając z krzesła i  odsyłając uczniów do stołów przypisanych poszczególnym domom - Panie Malfoy, jeszcze jedno. Jeżeli naprawdę pomylił pan "gumochłon" z "rododendron", to naprawdę jest pan głąbem.
Wtedy wszyscy wybuchnęli niepohamowanym śmiechem.
- Cisza! Musimy skończyć przydział! Zapraszam Malfoy Katherine!
Kathie podeszła do nauczycielki mijając wszystkie zdziwione osoby.
- Mogę o coś  zapytać, panno Malfoy? - odparła nauczycielka.
- Oczywiście, pani dyrektor.
- Czy jest pani może spokrewniona z Draconem Malfoyem, którego pokaz przed chwilą oglądaliśmy?
- To mój kuzyn - zaśmiała się perliście Rine.
- Kto mu się podoba? - wykrzyknęła jakaś dziewczyna na sali.
Rine zaśmiała się jeszcze głośniej. Jej kuzyn zmarszczył brwi.
- Odpowiedz, proszę, bo koleżanki pana Malfoya są zdeterminowane - uśmiechnął się tajemniczo dyrektor.
- Dobrze. Całe wakacje mówił o swojej wymarzonej dziewczynie, która - wstrzymała głos trzymając wszystkich w napięciu - się tutaj uczy. 
Kątem oka dostrzegła przerażonego Ślizgona, który nie wiedział o co chodzi dziewczynie.
- Tylko muszę sobie przypomnieć jak się nazywała. Chyba As... As...  As.... - Rine chciała dać nadzieję Astorii Greengrass, która była mega napalona na jej kuzyna - Już wiem! Miała na imię Hermiona!!!
Sala zamilkła, wszystkie dziewczyny opadły na krzesła. Wszystkie oprócz jednej. Tej brunetki z którą kłócił się w czasie Ceremonii. 
Wtedy Katherine wszystko zrozumiała.
 To Granger była ukochaną Dracona. Właściwie dziewczyną, w której on był zakochany/
 Ona stała nieruchomo, a on był czerwony, aż po cebulki swoich blond włosów.
* * * * *
Koniec pierwszego rozdziału! Nie macie pojęcia jak się namęczyłam pisząc to w pięć godzin. Mam nadzieję, że się podoba. To mój pierwszy rozdział tego opowiadania. Mam zamiar napisać o dziewczynie ściśle związanej z bohaterami oryginalnego "Harry'ego Pottera", ale zarazem żyjącej własnym życiem. Napiszę tutaj dużo o Dramione, mam też zamiar zmienić historię Rona oraz Hinny.
Komentarze nakłaniają mnie do pisania.
Wasza Ślizgonka
Zoe
PS. Sorry za literówki

Taka sobie historia

W tym blogu mam zamiar napisać powieść, luźno opierającą się na świecie stworzonym przez J.K. Rowling. Będzie opowiadała o pewnej dziewczynie, która nigdy nie pomyślała, że jedno miejsce może ją tak zmienić.
Zoe